wtorek, 10 lipca 2012

Imagin- Harry. (2 częściowy)

I cz.

Bolesna tęsknota i żal rozrywały moje serce na kawałki, kiedy wpatrywałam się w rękę Harry'ego obejmującą moją. Zamknęłam oczy, napawając się tą chwilą bliskości i jedności. Wiedziałam, że muszę wyciągnąć z niej jak najwięcej, bo lada moment mogłam usłyszeć tak znienawidzone przez siebie słowa: „Harry Styles, koniec widzenia.” Z tych krótkich spotkań czerpałam siłę, by żyć dalej, wciąż czekając na ten dzień, kiedy chłopak stanie na progu mojego mieszkania wolny. Wolny tak jak ja, kiedy sprawił, że odzyskałam życie, przez co trafił tu – do tego znienawidzonego przez wszystkich miejsca. Mimo woli i usilnych starań, by tego nie robić, wróciłam wspomnieniami do tych dni, które zmieniły wszystko w życiu wielu osób.
Harry wiedział, że wiążąc się ze mną wiele ryzykuje, wszak chciał ułożyć sobie życie z osobą, która nie pochodziła z jego świata. On – bogaty i poważany, wiecznie otoczony miłością, nie poznał nigdy na własnej skórze znaczenia słów takich jak „ubóstwo, nędza, margines społeczny”. Ja – wręcz przeciwnie, doskonale wiedziałam, co znaczy walka o przetrwanie. Nigdy nie doświadczyłam miłości od drugiego człowieka, ciągłe poniżenia i obelgi kierowane w moją stronę, stanowiły dla mnie chleb powszedni. Osoby, które powinny zadbać o to, aby dać mi jakikolwiek start w życiu, zniszczyły je już od początku. Matki nie winiłam za nic, umarła, kiedy wydała mnie na świat. Właściwie, nie winiłam nikogo. Wiele lat sądziłam, że tak musi być – że ojciec ma prawo przychodzić do mnie w nocy i robić, co tylko chce, chociaż tak bardzo bolało. Płakałam, by przestał, jednak on skutecznie zamykał mi usta porządnym uderzeniem w twarz. Przecież miał prawo, bo kto mógł mi powiedzieć, że wcale tak nie było? Że w ten sposób odziera mnie z godności i na całe życie zostawia w przekonaniu, iż jestem nic nie wartą dziewczyną, która spowodowała śmierć jego ukochanej żony? Sąsiedzi, nauczyciele? Nic nie widzieli. Udawali, że nie dostrzegają siniaków na moim ciele. A ja wciąż trwałam w przekonaniu, że tak będzie wyglądać moja przyszłość.
Dorastałam, zbiegiem czasu zaczęłam się stanowczo sprzeciwiać nocnym wizytą ojca. Wiedziałam, że to, co robi jest odrażające. W zamia codziennie dostawałam solidną porcję uderzeń czymkolwiek – pasem, kablem. Wszystko, co przeżywałam, chowałam głęboko w sercu, nie zwierzając się nikomu. Bo niby komu miałam cokolwiek powiedzieć? Nikt nie chciał zadawać się z dziewczyną, która nie ubiera się modnie i niewiele mówi. Byłam sama. Tyle się zmieniło, gdy poznałam Harry'ego.
Miałam szesnaście lat gdy dostałam pracę w barze, najpierw jako pomoc kuchenna, następnie kelnerka. Moja szefowa okazała się najmilszą i najbardziej życzliwą osobą, jaką było mi dane w życiu spotkać. W pewnym sensie zastępowała mi matkę, której nigdy nie miałam. Spędzałam z nią wiele czasu. Kiedy tylko kończyłam lekcję od razu przychodziłam do baru, który mieścił się na jednej z najcichszych ulic Londynu. Był to mój azyl. Często też pani Lisa zabierała mnie do swojego domku, gdzie nocowałam, kiedy ojciec stawał się nie do zniesienia, czyli praktycznie codziennie. Ta przemiła kobieta wiele razy próbowała skończyć moją udrękę. Kilkukrotnie próbowała donieść na ojca na policję, jednak uparcie prosiłam ją, aby tego nie robiła. Nie zniosłabym ich pytań dotyczących tego, co mi robił. Tylko pani Lisa wiedziała, co dzieje się w domu, ale nawet jej nie potrafiłam powiedzieć wszystkiego – wstydziłam się.
Pewnego dnia zadzwonił dzwonek, informujący, że pojawili się goście w barze. Staruszka jak na skrzydłach podbiegła przywitać szóstkę osób, która podeszła do jednego z większych stolików. Uśmiechnęłam się, patrząc na jej tryskającą radością twarz. Widać było, że długo zna się z przybyłymi i obie strony bardzo się lubią. Przyjrzałam się wszystkim. Piątka chłopców w wieku od osiemnastu do dwudziestu kilku lat i jeden mężczyzna około czterdziestki. Wszyscy sprawiali naprawdę miłe wrażenie. Jeden z nich przyciągnął moją uwagę bardziej niż reszta. Burza loków na głowie, zawadiacki uśmiech i te oczy, które teraz wpatrywały się we mnie z taką intensywnością. Kiedy to spostrzegłam, zarumieniona spuściłam głowę. Pani Lisa zawołała mnie. Z głośno bijącym sercem podeszłam do zgromadzonych. Kobieta przedstawiła mnie wszystkim, potem ja poznałam ich imiona. Harry. Go zapamiętałam najbardziej.
Dni mijały, a Harry odwiedzał bar codziennie. Z utęsknieniem wyczekiwałam tych chwil, kiedy będę mogła znów go ujrzeć. Pomiędzy nami nawiązała się więź, która z każdym dniem stawała się mocniejsza. Harry był pierwszym chłopakiem, przy którym czułam się swobodnie i który nie powodował odruchów wymiotnych, kiedy na przykład przez przypadek dotknął mojej dłoni. Przy nim nie wracały okropne wspomnienia związane z ojcem, wręcz przeciwnie. Brunet rozbudził we mnie uczucia, które jak się wydawało zostały dawno zniszczone.
- On cię kocha, skarbie – Usłyszałam nad sobą zmęczony głos pani Lisy. Upuściłam talerz, który akurat wycierałam, na szczęście nie stłukł się.
- Nie rozumiem... - zaczęłam niepewnie. Choć czy naprawdę nie rozumiałam? Jeśli pod słowem „kocham” kryła się tęsknota za drugą osobą, radość, gdy się ją zobaczy, zrozumienie, ufność i... pożądanie, to tak, też kochałam Harry'ego. Darzyłam uczuciem tak silnym, jak jeszcze nikogo w życiu.
- Rozumiesz, prawda? - zapytała staruszka, ja lekko kiwnęłam głową.
- Ale to nie ma przyszłości, pani Liso. On jest sławny. Należy do zespołu. Cały świat na niego patrzy, a ja? Ja jestem dziewczyną, która wychowała się w najgorszej patologii – mruknęłam niewyraźnie. Pochyliłam się tak, że włosy przysłoniły mi twarz. Oczy miałam pełne łez, nie chciałam pokazywać swojej słabości. Poczułam na ramieniu chudą dłoń staruszki.
- Powiedz mu o wszystkim, kochanie. Jestem pewna, że Harry cię zrozumie, to dobry chłopak. Lekkomyślny, ale niesamowicie wrażliwy. Uważam, że poradzicie sobie z jego sławą i twoją przeszłością – powiedziała troskliwie.
- To nie jest przeszłość, pani Liso. To wszystko nadal trwa – oznajmiłam, zawzięcie szorując patelnię.
- Och, maleńka! Tak bardzo chciałabym ci pomóc! Zgłośmy to na policję! Musisz się od niego uwolnić!
- Nie! Stanowczo zabraniam! On już niedługo umrze, przynajmniej mam taką nadzieję! - Zasłoniłam gwałtownie usta ręką. - Nie to chciałam powiedzieć, przepraszam.
- Nie masz za co przepraszać, ten łajdak zasługuje na długą śmierć w męczarniach.
Naszą rozmowę przerwał dźwięk dzwonka, informujący, że ktoś przybył do baru.
Harry zajrzał po chwili z uśmiechem do kuchni.
- Dzień dobry! - zwrócił się do pani Lisy, a mi posłał czuł uśmiech, który odwzajemniłam. Właścicielka baru zostawiła nas samych. Harry niespodziewanie podszedł do mnie i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Pierwszy raz odważył się na tak duży krok, mimo iż znaliśmy się już kilka miesięcy. Stałam oszołomiona, wpatrując się w tęczówki Harry'ego, w których malowała się bezgraniczna miłość. Zaparło mi dech w piersiach, nikt nigdy nie okazał mi tyle uczucia.
- Chciałem cię o coś zapytać...- oznajmił, gdy trzymał mnie w ramionach. O dziwo, nie napawało mnie to odrazą, wręcz przeciwnie. Czułam się bezpieczna i taka kochana.
- O co? - Odchyliłam głowę i spojrzałam na niego uważnie.
- Mam dość tego ukrywania się. Chciałbym cię gdzieś zabrać, pokazać światu. Wyjdźmy gdzieś wieczorem, dobrze? - Harry uniósł brwi ku górze, czekając na moją odpowiedź.
- Harry... Ja.. Ja nie wiem, czy to jest dobry pomysł... Ja...Wiesz... Muszę ci o czymś powiedzieć. - Wzięłam go za rękę, usiedliśmy do jednego ze stolików. Powoli i z wielkim wstydem zaczęłam opowiadać mu o swoim dzieciństwie. Chłopak patrzył na mnie zszokowany, gdy skończyłam. Bałam się, że za chwilę wstanie i wyjdzie zrywając ze mną całkowicie kontakt. Ale nic takiego nie zrobił, wręcz przeciwnie. Podszedł do mnie, mocno mnie przytulając. Głaskał po włosach, pozwalając, aby moje łzy moczyły jego koszulę.
- Gdy tylko ten sukinsyn wpadnie w moje ręce, obiecuję, że go zabiję. Przysięgam ci, kochanie. - Wtuliłam się w niego mocniej. Gdyby wiedział, że jego słowa wkrótce staną się rzeczywistością...
Tego samego dnia umówiliśmy się, że wyjdziemy wieczorem do kina. Teraz, kiedy Harry o wszystkim wiedział i mimo to akceptował mnie wraz z moją przyszłością, nie bałam się niczego. Wiedziałam, że związek z nim niesie za sobą zero życia prywatnego, ale chciałam zaryzykować.
Pani Lisa chwaliła właśnie mój wygląd, kiedy zadzwonił telefon. Odebrałam i w jednej chwili z ust zszedł mi uśmiech.
- Muszę wracać do domu, ojciec mnie potrzebuje. - Zarzuciłam na ramiona kurtkę.
- Ależ, kochanie! Przecież jesteś umówiona z Harry'm! Daj sobie spokój, nie jedź do niego! On nie zasługuje nawet na najmniejsze zainteresowanie z twojej strony! - wykrzyknęła pani Lisa, a ja pokręciłam głową.
- Nie, to mimo wszystko mój ojciec!
- Mimo wszystko! Ojciec?! Który cię gwałcił? - Moja szefowa zrobiła się czerwona na twarzy. Nie mogła tego zrozumieć, ja też nie, ale nie potrafiłam zostawić go na pastwę losu.
Kiedy weszłam do mieszkania, w nozdrza uderzył mnie odór stęchlizny i alkoholu. Ojciec leżał na kanapie i uśmiechał się głupkowato.
- Co się stało? - zapytałam chłodno, a po mojej twarzy przemknął cień obrzydzenia.
- Nic, po prostu potrzebuję pieniędzy – odparł., jakby nigdy nic, drapiąc się po owłosionej piersi. Był pijany, jak zawsze zresztą.
- Zadzwoniłeś, okłamując mnie, że umierasz, a tak naprawdę potrzebujesz po prostu pieniędzy?! - Nie mogłam uwierzyć w to wszystko. Nagle, jakby coś we mnie pękło. Nienawiść do tego mężczyzny skrywana tak długo, w końcu znalazła ujście. - Nienawidzę cię, rozumiesz?! Nienawidzę cię za te wszystkie lata, kiedy przychodziłeś do mojego pokoju i mnie gwałciłeś! Własną córkę! Nienawidzę cię za ten czas poniżeń, uderzeń i wyzwisk! Po prostu... Napawasz mnie obrzydzeniem! Nie mogę pojąć, jak ktoś mógł z tobą być! - wykrzyczałam wszystko, co bolało mnie przez tyle lat. Nagle ojciec pociemniał na twarzy, podniósł się z kanapy, wolno podchodząc w moją stronę. Serce podeszło mi do gardła. Przycisnął mnie do drzwi, wymierzając siarczysty policzek.
- Nie masz prawa tak do mnie mówić! - syknął, łapiąc mnie za włosy. Ciągnął mnie w stronę kanapy, klnąc i wyzywając od najgorszych. Próbowałam się wyrwać, jednak nie miałam na tyle siły. Ojciec rzucił mną o mebel, po czym zaczął okładać pięściami. Z moich ust wyrwał się krzyk, długo wołałam o pomoc. W końcu drzwi otworzyły się z wielkim hukiem. Ledwie żywa otworzyłam oczy i ujrzałam Harry'ego odciągającego ode mnie ojca. Nigdy w życiu nie widziałam na jego twarzy takich emocji. Chęć mordu mieszała się z żalem. Harry nie panował nad sobą, uderzał pięciami ojca po twarzy, brzuchu. Straszy mężczyzna nie miał sił się bronić, w Harry'ego wstąpiły nadludzkie pokłady energii.
- Harry! Przestań! - krzyknęłam, kiedy ocknęłam się z odrętwienia. Chłopak spojrzał na mnie, jego twarz zalana była łzami. Ukradkiem przeniósł spojrzenie na mojego ojca. Ten nie ruszał się. Chłopak niewiele mówiąc podszedł do mnie i przytulił. Po chwili w mieszkaniu pojawili się sąsiedzi. Zaraz za nimi reporterzy, a potem policja. Wszystko działo się tak szybko. Harry został zakuty w kajdanki, a mnie sprowadzono do karetki. Krzyczałam, żeby go puścili, jednak nie słuchali, zdążyłam tylko wyczytać z jego ust „kocham cię”.
- Skarbie? - Harry spojrzał na mnie z uśmiechem, przywołując mnie w ten sposób do rzeczywistości. Siedzieliśmy w sali pełnej więźniów, którzy właśnie korzystali z tych kilkuminutowych spotkań z rodziną. - Znów myślałaś o tamtym dniu? - zapytał.
Skinęłam nieznacznie głową.
- Tak bardzo za tobą tęsknię, Harry. Gdybym wtedy tam nie poszła... Boże... - jęknęłam, przykładając do policzka jego dłonie. To one uratowały mnie od życia w poniżeniu.
- Przestań, rozumiesz?! Nie chcę więcej o tym słuchać. Nie przychodź, jeśli masz zamiar o tym wspominać. - Jego groźne spojrzenie sprawiło, że zadrżałam. Mimo to wiedziałam, że tak nie myśli.
- Przepraszam, skarbie – rzekłam, a on pocałował mnie w policzek.
- Harry Styles, koniec widzenia – usłyszeliśmy głos klawisza. Jęknął, a w moich oczach pojawiły się łzy. Strażnik podszedł do chłopaka.
- Czekaj na mnie, jeszcze tylko cztery lata – szepnął, a ja kiwnęłam głową. - Kocham cię.
- Ja ciebie też. – Posłałam mu uśmiech pełen czułości, ale i bólu. Po chwili Harry zniknął za drzwiami, prowadzącymi na celę.
Wyszłam z budynku więzienia. Jak zwykle otoczyli mnie paparazzi. Mimo iż minął rok, sprawa Harry'ego wciąż utrzymywała się na pierwszych stronach gazet. Louis podszedł do mnie i poprowadził do samochodu.
- Jeszcze tylko cztery lata – powiedziałam do siebie, a Lou objął swoją silną dłonią moją rękę.
- Wytrzymamy – rzekł.

II cz.

Otworzyłam szeroko oczy, wsłuchując się w krople deszczu uderzające o parapet. Ten dźwięk był pewnego rodzaju ukojeniem dla moich skołatanych myśli, które cały czas krążyły tylko wokół jednego – dziś mijał drugi rok, odkąd Harry znalazł się w więzieniu, a co za tym idzie: druga rocznica śmierci ojca. Usiadłam na łóżku, chowając twarz w dłonie. Chciałam o tym zapomnieć. Świadomość, że chłopak trafił tam przeze mnie, zabijała mnie powoli każdego dnia. Wiedziałam, że z mojej winy zniszczył swoje życie i karierę – każdego dnia przypominały mi o tym jego fanki, które nienawidziły mnie z całego serca. Zresztą, ja również siebie nienawidziłam. Wplątałam Harry'ego w najgorsze bagno, pociągnęłam na samo dno, ale on mimo wszystko dalej mnie kochał. Dał mi to, czego nie miałam przez całe życie – miłość i bezpieczeństwo. Uśmiechnęłam się na wspomnienie jego twarzy. Tak bardzo za nim tęskniłam. Spotkania raz w miesiącu nie wystarczały, by wypełnić pustkę po nim.
Podeszłam do okna, wzdychając ciężko. Śmierć ojca nie poruszyła mnie w ogóle. Właściwie, choć mogło to wydawać się okropne, cieszyłam się, że się od niego uwolniłam. Mimo to czułam wyrzuty sumienia, spowodowane tym, że nawet nie miałam odwagi iść na cmentarz i zapalić świeczki na jego grobie. Nie byłam tam w ogóle odkąd zmarł na skutek uderzenia w głowę – Harry nie potrafił się opanować, gdy dopadł go w swoje ręce.
W pewnej chwili niebo przecięły błyskawice, a kilka sekund później rozległ się grzmot. Zadrżałam. Nienawidziłam burzy. W tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi. Zamarłam, gdy zobaczyłam, kto to taki. Nie potrafiłam wydusić z siebie słowa, a w oczach stanęły mi łzy.
- Wiem, że boisz się burzy, dlatego przyjechałem jak najszybciej – powiedział Harry z szerokim uśmiechem, zarzucając mokrymi włosami
- O, Boże! - szepnęłam i rzuciłam się chłopakowi w ramiona. W jednej chwili spłynął na mnie błogi spokój, a serce przepełniła radość. Z oczu popłynęły mi łzy, nie mogłam opanować wzruszenia.
- Dlaczego płaczesz? - zapytał dziwnie zmienionym głosem.
- Ze szczęścia! - odparłam i pocałowałam go. Och, jak bardzo brakowało mi jego ust! - Boże, wchodź, jesteś cały przemoczony! - Wciągnęłam go do środka. Byłam tak poruszona, że nie bardzo wiedziałam, co mam zrobić. Harry usiadł na kanapie i obserwował mnie z uśmiechem. Ja również na niego spojrzałam i przeraziłam się. Był wychudzony, jego włosy straciły połysk, a oczy, niegdyś tak wesołe, teraz stały się matowe i smutne. Więzienie to zbyt wiele dla tak wrażliwego i młodego chłopaka. Szybko otarłam łzy i podałam mu ręcznik, który wcześniej przyniosłam z łazienki. Harry odłożył go na bok. Pociągnął mnie za rękę i posadził na swoich kolanach. Ręce założyłam mu na szyję, wdychając słodki zapach jego skóry.
- Tak bardzo za tobą tęskniłem – mruknął, składając delikatne pocałunki na moich ramionach, dekolcie, twarzy. Wzdychałam z zadowolenia. Kto by pomyślał, że będę zdolna do takich rzeczy, pomimo tego, co zrobił mi ojciec. Na szczęście nie zabił on we mnie strefy erotycznej. Potrafiłam dawać przyjemność, jak i ją przyjmować.
- Ja za tobą też, Harry. Nie wyobrażasz sobie nawet jak bardzo. Ale co ty tu w ogóle robisz, przecież do odsiadki zostały ci jeszcze trzy lata? - Przerwałam jego pieszczoty, patrząc na niego uważnie.
- Zwolnienie warunkowe za dobre sprawowanie. - Uśmiechnął się szeroko. - Nie dałem znać, bo chciałem zrobić ci niespodziankę.
- Udało ci się! - zaśmiałam się lekko, czując jak dłoń Harry'ego delikatnie gładzi moją skórę. Poczułam gorąco w okolicach podbrzusza, uświadamiając sobie, że bardzo pragnę chłopaka. Przywarłam do niego mocniej, wzdychając cicho. Zamknęłam oczy, rozkoszując się jego dotykiem. Nie wiem kiedy odnalazłam usta chłopaka, ale już po chwili złączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Harry ułożył mnie wygodnie na kanapie.
- Tak bardzo za tobą tęskniłem – powtarzał, pozbywając się ciuchów i swoich, i moich. Spragnieni swojej bliskości bardzo szybko odnaleźliśmy drogę do siebie. Po kilku godzinach leżałam w ramionach Harry'ego, szczęśliwie zmęczona. Harry westchnął ciężko. Uniosłam głowę, patrząc na niego pytająco.
- Co się dzieje? - zapytałam zmartwiona.
- Nic, po prostu nie wierzę, że tu jestem. Obawiam się też spotkania z chłopcami, rodziną, a przede wszystkim z opinią publiczną – oznajmił, całując mnie w czoło.
- Tak mi przykro, Harry. To, co cię spotkało, to tylko i wyłącznie moja wina. Gdybym tam nie poszła... - Nie zdążyłam dokończyć, bo chłopak przerwał mi ostro:
- Zamilcz! Tak musiało być, nie rozumiesz?! Jeśli nie dorwałbym go wtedy, to zrobiłbym to później! Niczego nie żałuję. Tak musiało być, kochanie – dodał już nieco spokojniej, a ja kiwnęłam głową. Mimo to ciągle miałam poczucie winy, wiedziałam, że długo się go nie pozbędę.
- Wrócisz do zespołu? - zapytałam po chwili.
- Obiecałem to chłopakom. Ale to miało być za trzy lata... Powiem szczerze, iż miałem nadzieję, że do mojego wyjścia zakończą działalność – oznajmił niepewnie. Tak bardzo było mi go żal, miał dopiero dwadzieścia lat, a już został tak bardzo skrzywdzony przez los. - Teraz to nie będzie to samo.
- Harry, One Direction ciągle jest na topie, nie schodzi z pierwszych miejsc list przebojów.
- Właśnie, więc do niczego nie jestem im potrzebny. Dają sobie doskonale radę beze mnie – powiedział sucho. Odsunęłam się od chłopaka i zmierzyłam go złowrogim spojrzeniem.
- Nigdy tak nie mów! Nie pozwalam ci zrezygnować z marzeń! One Direction tworzy piątka chłopaków, zapamiętaj! - Prawie krzyknęłam, a Harry uśmiechnął się lekko.
- Dobrze. Kocham cię, skarbie.
- Ja ciebie też. - Wróciłam do poprzedniej pozycji. Po chwili oboje pogrążyliśmy się w krainie snów.

Następny dzień pełen był wzruszeń. Już z samego rano odwiedzili nas chłopcy wraz z całym zespołem muzyków i Paulem. Łzom nie było końca, żaden z nich ich się nie wstydził.
- Harry, jaki ty jesteś chudy! - zawołał zaczepnie Louis. Harry uśmiechnął się tylko. Widziałam, jak bardzo przeżywa spotkanie z przyjaciółmi. Byłam trochę zła, że chłopak zajął się tylko nimi, jednak szybko się zreflektowałam. Oni wyjdą, a Harry znów będzie mój, więc nie mogłam zabierać im tych cennych chwil.
- Wracasz do nas, prawda? - zapytał Zayn z nadzieją w głosie.
- Przecież jego kontrakt nie wygasł, więc nie ma wyboru – powiedział żartobliwie Paul. Doskonale wiedział, że Harry nie miał obowiązku wracać do zespołu, dlatego też w tym momencie utkwił w nim błagalne spojrzenie. Brunet zmieszał się nieco, poszukał mnie wzrokiem. Posłałam mu uśmiech z końca salonu. Chciałam, żeby miał świadomość, iż nieważne jaką decyzję podejmie, będę razem z nim.
- Jeszcze nad tym nie myślałem – powiedział Harry.
- Nie żartuj, przecież to logiczne, że wracasz – Louis podszedł do chłopaka i klepnął go w ramię. - No, ale, koniec gadania, czas opić twoją wolność!
Impreza na powitanie Harry'ego trwała do późnej nocy. Lubiłam patrzeć na śmiejącego się bruneta, wiedziałam, że na te krótkie momenty zapomina o tym, co przeżył podczas pobytu w więzieniu.
Kolejne dni były ciężkie dla wszystkich. Pod naszym mieszkaniem cały czas stali reporterzy oraz fani, którzy chcieli porozmawiać z Harry'm, chłopak kilkukrotnie wyszedł swoim wielbicielom na spotkanie. Na pytania paparazzi jednak nie odpowiadał. W końcu, po dwóch miesiącach ukrywania, Harry zgodził się na koncert z zespołem. Nikt nie przewidział tego, co się na nim wydarzyło.

Był lipcowy, ciepły wieczór. Siedząc za kulisami obserwowałam, jak sala, w której występować mieli chłopcy, zapełnia się po brzegi fanami. Ten koncert budził naprawdę wielkie zainteresowanie – w końcu minęło dwa i pół roku odkąd chłopcy występowali w pełnym składzie. Zerknęłam na Harry'ego, który stał w kącie, opierając się czołem o ścianę. Podeszłam do niego, przytulając się do jego pleców. Chłopak obrócił się przodem do mnie.
- Co jest, kochanie? - zapytałam, składając delikatny pocałunek na jego ustach.
- Stresuję się. Minęło tyle czasu odkąd występowałem ostatni raz. - Westchnął.
- Będzie dobrze – szepnęłam. Po kilku minutach rozpoczęło się odliczanie i chłopcy, jak za dawnych czasów, wyskoczyli na scenę.
Wrzask, który rozniósł się po sali, zranił dotkliwie moje uszy. Fani skandowali imię Harry'ego, chłopak obserwował wszystko z szeroko otwartymi oczyma, na jego twarzy malowało się ogromne szczęście. W końcu koncert dobiegł końca. Chłopcy zaczęli żegnać się z fanami, Harry jednak poprosił o chwilę uwagi. Stanął na środku sceny, wyglądał tak nieporadnie i bardzo wzruszająco. Po chwili zaczął mówić:
- Jestem niezmiernie szczęśliwy za to, że po mimo tego wszystkiego, co się wydarzyło przyjęliście mnie tak ciepło i serdecznie. Jesteście najwspanialszymi fanami! Nie mógłbym wymarzyć sobie lepszych – przerwał, wyraźnie wzruszony. - Dziękuję wam, że przez te prawie trzy lata wciąż byliście ze mną, nie skreśliliście mnie jako człowieka. Listy, które od was dostawałem pozwalały mi przetrwać. Mimo to na wszystko kiedyś przychodzi koniec. Na mnie też przyszedł. Odchodzę z One Direction. Te ponad dwa lata, które spędziłem razem z chłopakami będą najwspanialszymi wspomnieniami, jakie zachowam. Będę do nich wracał zawsze, bo uwierzcie, że to wszystko, co osiągnęliśmy jest dla mnie niepojęte. Mam nadzieję, że uszanujecie moją decyzję. Tak będzie dla wszystkich najlepiej. Raz jeszcze dziękuję za waszą obecność w moim życiu! Nigdy was nie zapomnę! Żegnajcie – skończył i zszedł ze sceny. Stałam nieruchomo, wpatrując się w Harry'ego, który po chwili został otoczony przez przyjaciół. Wszyscy płakali, jednak nie namawiali go, by zmienił decyzję. Każdy etap w życiu człowieka musi zostać kiedyś zakończony. Harry właśnie zamknął rozdział pod tytułem "One Direction".


3 komentarze: