- Niall, nie chcę, żebyś wyjeżdżał – powiedziałaś, zarzucając mu ręce na szyję. Miałaś ochotę płakać i zacząć tupać nogami, aby zatrzymać go przy sobie. Mimo to powstrzymałaś się – wiedziałaś, że taka jest jego praca. Doskonale zdawałaś sobie sprawę na co się piszesz, wiążąc się z nim.
-(Twoje imię), wiesz dobrze, że ja też nie chcę. - Pocałował cię w czoło, wrzucając kilka koszulek do walizki. - To tylko trzy tygodnie. Oglądaj telewizję, na pewno mnie zobaczysz. - Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, przez co i ty się uśmiechnęłaś.
- Trzy tygodnie to jak wieczność... - mruknęłaś pod nosem, pomagając mu w pakowaniu.
Byłaś dumna z tego, że twój chłopak jest wielką gwiazdą, o której myślą miliony dziewczyn na całym świecie. Jednak teraz, stojąc na lotnisku w Londynie, marzyłaś o tym, by choć na chwilę jego fani dali wam spokój. To był wasz moment. Chciałaś pożegnać go bez błysku fleszy i krzyku tłumu. Niestety, nie było ci to dane.
- Kocham cię, Niall. - Wtuliłaś się w niego, ukrywając twarz w jego ramionach. Po twoich policzkach spływały łzy. Czułaś, że coś jest nie tak. Bałaś się.
- Ja też cię kocham, słoneczko – powiedział, głaszcząc cię po plecach. Uniósł twoją głowę ku górze, składając na ustach pocałunek przepełniony bezgraniczną miłością i tęsknotą. - Nie płacz, niedługo wrócę. - Starł z twoich policzków łzy, uśmiechając się szeroko. Nie obchodziło cię, że za chwilę w internecie pojawią się twoje zdjęcia z podpuchniętymi od płaczu oczyma.
- Boję się – szepnęłaś tak cicho, że ledwo to usłyszał.
- Czego?! - zapytał zdziwiony, przytulając cię.
- Nie wiem, po prostu mam złe przeczucia. Uważajcie na siebie w tej Ameryce. - Pocałowałaś go ostatni raz. Pożegnałaś się z resztą zespołu i po chwili wszyscy zniknęli za bramką. Nie przepuszczałaś, że twój strach okaże się niebezpodstawny.
Leżałaś na kanapie, oglądając telewizję. Była już późna noc, więc, mimo woli, przymknęłaś oczy. Jednak zbudził cię głos dochodzący z odbiornika.
„Nadajemy z ostatniej chwili. Kilka minut temu, na lotnisku w Waszyngtonie rozbił się samolot lecący z Londynu. Wszyscy znajdujący się na pokładzie zginęli. Przyczyny katastrofy nie są jeszcze znane.”
Usiadłaś gwałtownie, przykładając pilot do serca. Przecież to nie musiał być TEN samolot, to na pewno nie jest samolot Nialla, pomyślałaś. Twoje wątpliwości zostały rozwiane w następnej minucie. To, co usłyszałaś, wstrząsnęło tobą dogłębnie.
„Dostaliśmy informację, że na pokładzie znajdowali się członkowie sławnego zespołu One Direction. Żadna z osób lecąca samolotem nie przeżyła. Prawdopodobnie powodem wypadku...”. Nie słuchałaś dalej. Jakby w transie wyłączyłaś telewizor, pozwalając łzom spływać po twojej twarzy. Osoba, którą kochałaś ponad wszystko, tak po prostu zniknęła z twojego życia. Nie mogłaś w to uwierzyć. To, co się stało nie wydarzyło się naprawdę. Nie dopuszczałaś do siebie tej myśli.
Nie zwracałaś uwagi na telefon, który dzwonił już od jakiegoś czasu. Siedziałaś, tępo wpatrując się w ścianę. Nie zareagowałaś nawet, gdy ktoś dobijał się do drzwi. Nie przejęłaś się też, gdy usłyszałaś przekręcanie klucza w zamku. Chciałaś być sama. Tylko ty i twój ból. Nikt więcej.
- Skarbie. - Usłyszałaś tak dobrze znany sobie głos. Jednak nie odwróciłaś się. Byłaś przekonana, że to twoja psychika płata ci figla. Dopiero, gdy poczułaś czyjeś dłonie na swoich ramionach, wzdrygnęłaś się i obejrzałaś. To, co zobaczyłaś, sprawiło, że zamarłaś. Nie byłaś w stanie wydusić z siebie jakiegokolwiek słowa.
- Niall?! Ale jak to?! Przecież twój samolot... rozbił się... Mówili w wiadomościach... - wydusiłaś przez łzy. Nie wierzyłaś, że to dzieje się naprawdę. Żeby się upewnić, że to wszystko jest rzeczywistością, ścisnęłaś go za rękę, a gdy odpowiedział ci uściskiem, pozwoliłaś sobie na głośny wybuch płaczu. Chłopak objął cię.
- Skarbie, nie płacz. Przepraszam, że nie zadzwoniłem ani nie napisałem, że zostajemy. Sami dowiedzieliśmy się tuż przed wejściem do samolotu. Było już późno, nie chciałem Cię budzić. Zatrzymaliśmy się w hotelu, zaraz obok lotniska. Nie wylecieliśmy, bo Paul zapomniał jakiejś bardzo ważnej rzeczy. Kretyn... – powiedział, po czym znów powrócił do wyjaśnień - Kiedy usłyszałem wiadomości od razu zacząłem dzwonić, ale ty nie odbierałaś... - Głos mu się załamał. Spojrzałaś na niego. To, że żył można było nazwać cudem. Tak, to był cud. Niall, chłopak, którego kochałaś nad życie, siedział tu, obejmując cię – cały i zdrowy. Położyłaś dłoń na jego policzku, z zachłannością wpijając się w jego usta.
- Nie wiem, jak mogłaś pomyśleć, że zostawiłbym cię samą – rzekł. Nie odpowiedziałaś, po prostu wtuliłaś się w jego tors, ciesząc się tym, że żyje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz